Pani Helena
Pani Helena, mieszkanka jednego z dolnośląskich miasteczek, pracowała dla dużej agencji.
Co 2 miesiące miała nową sztelę. W przerwach pomiędzy nimi - kilka tygodni w domu, w Polsce.
Zarabiała od 1200-1400 euro na rękę, w zależności od zlecenia. Biorąc pod uwagę fakt,
że opiekunki zawsze mają zapewnione mieszkanie i wyżywienie, za które nie płacą,
kwoty te wydawały się być nie małe. Wiadomo – to nie jest lekka praca.
Oczywiście wszystko zależy od stanu podopiecznych. No i od ich rodzin,
które niestety niekiedy potrafią uprzykrzyć Opiekunom życie.
Na forum opiekunkowym Pani Helena znalazła informację o małej lokalnej agencji,
która płaci o wiele więcej. Postanowiła sprawdzić temat. Będąc w Polsce umówiła się tam na spotkanie.
„Biuro agencji nie wyglądało zbyt okazale, ale pomyślałam, że to pewnie dlatego,
że agencja nie wydaje na swoje duże biura, liczny personel i gadżety”.
Z zaprezentowanych na spotkaniu ofert Pani Helena wybrała jedną w Berlinie.
Zawsze chciała tam pomieszkać. Poznać miasto. Obiecane wynagrodzenie oczywiście o wiele
wyższe niż to, które proponowała jej dotychczasowa agencja. Do opieki był samotny,
70-kilkuleni senior. Mobilny, chodzący, nie trzeba wstawać w nocy ani zmieniać pieluch.
Dolegliowści wymagające regularnego podawania leków. Idealnie!
„Dostałam umowę po niemiecku, zapoznałam się z nią na tyle na ile pozwalał mi mój niemiecki.
Uznałam, że skoro to legalna firma, to cóż tam może być złego” – mówi Pani Helena.
Na miejscu okazało się, że podeszły wiek Kurta, to nie jedyna jego cecha.
Chorował na nadciśnienie. Nadużywał alkoholu i non stop palił papierosy.
Mieszkanie, mimo, że niemałej wielkości, było non stop zadymione.
Kiedy Pani Helena otwierała okno, Kurt mówił, że mu zimno i hałas z ulicy mu przeszkadza.
Przy czym uwagi zawsze były wyrażane podniesionym tonem, nierzadko z kilkoma wyzwiskami w
kierunku Opiekunki. Zasypiał na kanapie z papierosem w ręku i butelką piwa.
Pani Helena bała się, że kiedy uśnie, Kurt puści z dymem mieszkanie z nimi w środku.
W dodatku, kiedy wypił o „jedno piwko za dużo” czasem próbował obłapywać Panią Helenę
twierdząc, że przecież ma mu służyć, więc o co jej chodzi. Minęło ponad dwa tygodnie
i zadzwoniła do agencji, która ją tam wysłała i zgłosiła problemy. „Usłyszałam tylko,
że mam się cieszyć, że trafiłam na seniora, którego nie trzeba podcierać i że za te
pieniądze to jakoś sobie poradzę - tyle”- wspomina Pani Helena nadal nie kryjąc złości.
Któregoś dnia Kurt się upił, potknął i przewrócił. Pani Helena podnosząc go z podłogi
poczuła ogromny ból w kręgosłupie. Nie mogła się wyprostować. Wezwana na pomoc córka
podopiecznego zawiozła ją do szpitala. Okazało się, że doznała niegroźnego, ale bardzo
dotkliwego urazu. Spędziła w szpitalu kilka dni. Wtedy dowiedziała się, że nie była ubezpieczona!
Szczęśliwie córka podopiecznego pomogła Helenie załatwić sprawy ze szpitalem. Po powrocie firma,
która zatrudniła Panią Helenę zrobiła wszystko, żeby nie wypłacić należnego wynagrodzenia.
Po wielkich bojach, telefonach i groźbie, że zgłosi sprawę do prokuratury,
Pani Helena otrzymała na swoje konto niewiele ponad połowę umówionej kwoty.
Nie miała siły walczyć o więcej. Nie miała też wiedzy jak to zrobić, ani pieniędzy na adwokata.
Po powrocie do Polski, po jakimś czasie, kiedy już poczuła się lepiej, postanowiła
sprawdzić czy firma, w której podjęła feralne zlecenie odprowadzała za nią składki ZUS. Okazało się, że nie!
„Najbardziej zdziwiło mnie jednak to, że moją sprawą przejęła się Pani w urzędzie i podała mi kilka firm,
które z tego co wiedziała, odprowadzają ZUS za Opiekunki od średniej krajowej.
To mnie naprawdę zaskoczyło” – mówi w rozmowie z nami Pani Helena.
Kiedy już po rehabilitacji, Pani Helena chciała wrócić do pracy, w każdej z tych poleconych
przez urzędniczkę agencji zapytała o oferty z dokładnym opisem szteli.
Tylko dwie agencje miały wtedy oferty jakich szukała – do samotnej, chodzącej seniorki,
bez dźwigania. Wybrała jedną z nich. „Tak zaczęłam pracę z InterKadrą,
od tego czasu minęło 3 lata, w moim życiu dużo się zmieniło. Zostałam sama,
nie mam dzieci. Ostatnio nawet pojechałam do Niemiec na Święta. Bałam się jak dam sobie radę
bez typowo polskich zwyczajów, ale rodzina podopiecznego okazała się bardzo serdeczna.
Były prezenty, rozmowy o tradycjach. Dostałam piękny szal. I okazało się, że bez karpia da
się spędzić Święta!” – śmieje się Pani Helena i dodaje, że był sernik i przygotowała barszcz.
Teraz planuje, że wyjedzie na wakacje, bo dostanie dodatkową premię. „Jak wrócę wyremontuję kuchnię i kupię ślubny prezent chrześniaczce”.
Pani Helena mówi, że będzie pracować jako Opiekunka, póki zdrowie dopisze.
„Ja póki co nie planuję zmiany agencji, ale koleżanki przestrzegam by wnikliwie czytały
umowy i sprawdzały agencje. Czasem zdarza mi się napisać coś na forum - co sprawdzić i o co zapytać rekrutera.
Ciągle powtarzam, że nie wszystko złoto, co się świeci. Uważajcie!”.
Pani Jadwiga
„Człowiek uczy się na błędach”- zaczyna swoją opowieść jedna z naszych Opiekunek.
Pani Jadwiga po raz pierwszy wyjechała do pracy w opiece w Niemczech ponad 8 lat temu.
Nie znała zbyt dobrze niemieckiego. Zaledwie podstawy, kilka zdań. Ja to się zaczęło?
Mąż hazardzista nabrał pożyczek, nie spłacał, komornik zapukał do drzwi. Czyli historia jakich wiele.
Gigantyczny stres, nieprzespane noce a w głowie ciągle pytanie „co zgrobić?”.
Pani Jadwiga wiedziała, że sąsiadka pracuje w Kolonii jako opiekunka samotnej seniorki.
Pomyślała, że też spróbuje i w ten sposób uda jej się spłacić długi męża. Nie pracowała,
była na wcześniejszej emeryturze. Wcześniej opiekowała się chorym obłożnie ojcem, aż do jego śmierci.
Sąsiadka załatwiła jej wyjazd do niemieckiego małżeństwa seniorów – za sporą kwotę.
„Nie pamiętam już dziś jaka dokładnie to była stawka, ale wydawała się w tamtej sytuacji
ratunkiem i towarzyszyła mi myśl, że tylko głupi by nie skorzystał. Nie myślałam ani przez chwilę o tym,
że to praca na czarno. Liczyło się tylko to by spłacić dług”- wspomina Pani Jadwiga.
W ciągu tygodnia, pomimo, że po niemiecku znała raptem kilka zdań, znalazła się w domu
Rudolfa i Anny w małej miejscowości w Dolnej Saksonii. Senior miał Alzheimera i cukrzycę,
poruszał się o balkoniku, nie przesypiał nocy. Seniorka była po udarze, poruszała się na wózku.
Wszystko trzeba było koło niej robić. Zmieniać pieluchy, myć, karmić. Pilnować, aby oboje
przyjmowali leki, gotować, sprzątać, prać i robić zakupy. Czyli wydawałoby się, że normalne - klasyczne
obowiązki opiekunki tylko trochę więcej. Generalnie stan faktyczny podopiecznych prawie zgadzał się z tym,
który wcześniej sąsiadka przedstawiła Pani Jadwidze. Zakres obowiązków też był jej znany. Niestety,
warunki mieszkaniowe okazały się być bardzo złe. Przydzielono jej bowiem pomieszczenie na strychu,
które nawet trudno było nazwać pokojem. Na strych wstawiono łóżko, stolik nocny, lampę stojącą i komodę.
Dach domu był nie tylko nieocieplony, ale też w kilku miejscach po prostu dziurawy. Była jesień,
wiatr hulał po „pokoju” Pani Jadwigi. Do ogrzewania dostała malutki piecyk elektryczny. Spała w grubym swetrze,
czasem w kurtce. Myślała, że tak musi być przecież słyszała o takich historiach, widziała w TV,
czytała w tabloidach. Wytrzymała miesiąc, tak jak obiecała sąsiadce i synowi podopiecznych.
Jednak, gdy przyszedł czas na wypłatę wynagrodzenia, nagle syn przestał się pojawiać.
Pani Jadwiga przy pomocy słownika pisała do niego smsy. Ale syn nie odpowiadał.
Nie odbierał telefonu, przestał odwiedzać rodziców. Kobieta kompletnie nie wiedziała co robić,
zadzwoniła do swojej sąsiadki, która poradziła jej zostać i czekać na swoje pieniądze,
bo jeśli wyjedzie bez nich, to już ich nie zobaczy.
Pani Jadwiga cierpliwie czekała kolejny miesiąc! W tym czasie musiała sama płacić za jedzenie
dla siebie i podopiecznych. Wdzięczna była swojej sąsiadce, która, czując się winna
tej sytuacji pożyczyła jej pieniądze na przetrwanie. Syn w końcu się pojawił,
zapłacił około połowy umówionej stawki i powiedział, że więcej nie ma i nie da!
Pani Jadwiga wróciła do Polski, oddała sąsiadce dług i postanowiła nigdy więcej nie pracować na czarno.
Feralny wyjazd utwierdził Panią Jadwigę w przekonaniu, że opieka nad seniorami to praca,
którą może wykonywać, że wystarcza jej cierpliwości a podopiecznych da się lubić.
Postanowiła, że się nie podda. Znalazła w Internecie kurs niemieckiego oraz agencję pracy,
która miała dobre opinie na forach dla opiekunek. Pracuje w tym zawodzie do dzisiaj.
Zdarzają jej się milsi i mniej mili podopieczni. Kilka razy zmieniła agencję pracy.
Dzisiaj już wie, że wysokość wynagrodzenia nie jest najważniejsza.
Najważniejsza jest legalna praca w oparciu o przejrzyste warunki umowy.
Dzięki legalnej pracy, Pani Jadwiga zawsze jest ubezpieczona i chroniona przez
prawo – nie tylko polskie – bo pracuje dla polskiej agencji pracy, ale też niemieckie – bo pracuje legalnie.
Nie musi się martwić o to, czy rodzina seniora zapłaci. Umowa jest a agencją, więc to ona jej płaci.
Może też liczyć na wsparcie koordynatora, jeśli rodzina nie zapewni jej godnych warunków mieszkania,
czy właściwego wyżywienia. Jadwiga po prostu dzwoni do swojej firmy i prosi o załatwienie sprawy.
Od 4 lat Jadwiga wyjeżdża z InterKadra. Ufa nam, i mówi, że jeszcze nigdy się nie zawiodła.
„Bardzo lubię swoją koordynatorkę i czasem dzwonię tylko by zwyczajnie porozmawiać o codziennych sprawach.”- przyznaje w rozmowie.
Pani Jadwiga na nasze pytanie co dziś jest dla niej ważne odpowiada tak:
„Mam pewność, że jeśli zlecenie okazuje się być tzw. miną - dobra agencja natychmiast
ściąga opiekunkę do Polski a sprawę wyjaśnia z rodziną niemiecką. W moim przypadku od czasu
pierwszej pracy nigdy się to nie zdarzyło, ale i tak bywa. Jestem ubezpieczona, jeśli zachoruję
mam zapewniona opiekę medyczną w Polsce i w Niemczech to dla mnie bardzo ważne, nie mam 20 lat – śmieje się”.
Z naszej rozmowy z Panią Jadwigą wynika też, że stawka od której InterKadra opłaca
składki ZUS (od średniej krajowej) także ma znaczenie, bo może się spodziewać
podwyższenia emerytury co roku. Ceni sobie fakt, że wynagrodzenie dostaje co do dnia.
W takiej wysokości w jakiej jest ono zapisane w umowie, żadnych dziwnych potrąceń czy rozliczeń.
Chciałaby więcej zarabiać. Ale wie, że lepiej dostać 1300 euro i mieć dobrą sztelę,
niż 2000 euro i niepewność jutra. Nigdy więcej nie wyjedzie na czarno. I wie, jak
weryfikować agencje. Dzisiaj to ona podpowiada swoim nowym koleżankom, gdzie pracować.
Długi męża dawno spłaciła, dzieci wyszły z domu a pieniądze, które zarabia pozwalają na fajne życie,
dbanie o siebie i od czasu do czasu podróż w ciepłe miejsce